Siedziałam na łóżku i nerwowo spoglądałam na zegarek. Była
już 15:10, a jego dalej nie ma. Może pojechał najpierw do siebie pomyślałam,
zabrałam torebkę i wyszłam. W ciągu paru minut byłam pod jego domem. Nic się tu
nie zmieniło, tak samo pięknie jak kilka miesięcy temu. Zrobiło mi się jakoś
cieplej na duszy. Podeszłam powoli pod drzwi i lekko zapukałam, byłam pewna, że
usłyszy. Chwila ciszy i nic, zadzwoniłam drugi raz. Usłyszałam, że ktoś schodzi
po schodach i powoli otwiera drzwi. W drzwiach pojawił się mój ukochany,
wyczekany Tayler. Widziałam jego lekkie zdziwienie na twarzy, na mojej zaś
malowała się radość.
- Kochanie nareszcie.
Mocno się w niego wtuliłam, a gdy chciałam go pocałować
lekko odwrócił głowę.
- Cześć Car.
- Co jest?
- Nie nic, nic.
Odsunął się lekko ode mnie. Nagle katem oka zauważyłam jakąś
dziewczynę w samym ręczniku. Wytrzeszczyłam oczy.
- takie to twoje nic, myślałam, że się zmieniłeś ale cóż nie
chcesz na razie Ty.
Odwróciłam się i ruszyłam pędem przed siebie, słyszałam jak
mnie jeszcze wołał ale miałam to gdzieś. Krążyłam po lesie bez celu, byłam
wściekła miałam ochotę zabić tą małą sukę. Zatrzymałam się na jakiejś łące,
miałam ochotę krzyczeć. Maleńka łza spłynęła mi po policzku, Caroline nie możesz
płakać pokaż, że jesteś silna. Jak mógł mi to zrobić, czemu mi po prostu nie
powiedział, a nie tyle oszukiwał. Nie wiem ile tam siedziałam, ale już
wystarczająco długo. Nie mogłam wrócić do domu, te wszystkie pytania od mamy
nie mogłabym. Musze się napić pomyślałam, ogarnęłam się lekko i szybko
pobiegłam do grilla czyli naszego baru. Weszłam i od razu udałam się do baru,
dziś piątek było pełno ludzi. Usiadłam na jednym z krzeseł.
- szkocką.
Nie miałam nastroju na dobre wychowanie. Po chwili pojawiła
się szklanka z płynem, szybko ją opróżniłam, natychmiast rozpaliło to moje
gardło. Uśmiechnęłam się lubiłam ten stan, podobny trochę do picia krwi.
Podsunęłam szklankę barmanowi, a on podobnie napełnił ją alkoholem. Kolejny raz
opróżniłam płyn. Nagle w barze pojawił się Tayler, podszedł powoli, a ja
wstałam z miejsca.
- czego chcesz?
Włożyłam w to zdanie tyle jadu ile mogłam.
- pogadajmy proszę.
- o czym chcesz rozmawiać o tym, że mnie zdradziłeś, może o
tym, że robiłeś ze mnie idiotkę, a może o tym jak bardzo tego żałujesz?
Wykrzyczałam.
- no wiesz chodź na zewnątrz.
- nigdzie nie już z tobą nie pójdę, to jest koniec. Wal się.
Uderzyłam go w policzek.
- Zostaw mnie w spokoju.
- ale proszę ona nic nie znaczy.
- daruj sobie skory ty zostajesz ja wychodzę.
Opuściłam bar nie chciałam wracać do domu, chciałam się
komuś wyżalić. Szkoda, że Bonnie wyjechała. Postanowiłam nie iść do domu i
poszłam do Salvatorów. Nie pukając oczywiście weszłam do dużego salonu, na
dużej sofie siedział nikt inny jak Damon.
- o Blondi witaj.
Obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się sztucznie.
- cześć.
- co jest?
- jest Elena?
- nie pojechała na zakupy. Napijesz się?
Pokiwałam głową i opadłam bezwładnie na kanapę. Damon
wręczył mi drinka i usiadł obok mnie. Przechyliłam szklankę i opróżniłam
szklankę.
- dobra gadaj co jest?
Spojrzał mi prosto w oczy.
- Tayler jest dupkiem.
- O ja myślałem, że będziecie żyć długo i szczęśliwie.
- Też tak myślałam.
Wskazałam na szklankę, że jest pusta on się uśmiechnął się i
nalał mi szkockiej. Teraz wzięłam tylko mały łyk.
- to co nasz Romeo nawywijał, że tak cię wkurzył.
- Zdradził mnie, rozumiesz zdradził. Po tym wszystkim co dla
niego zrobiłam, mam ochotę rozwalić ten pokój.
- Ej, jej ja lubię ten pokój.
Uśmiechnęłam się.
- dupek z niego, a ty na niego nie zasługiwałaś. Jesteś za
mądra i za ładna.
Puścił mi oko.
- dzięki Damon, zawsze wiedziałam, że gdzieś tam w środku
mam jakieś uczucia.
Teraz on się zaśmiał, a ja mu zawtórowałam.
- mogę u was spać nie chcę się tłumaczyć mamie.
- jasne śpij u Stefana.
- dzięki.
Wstałam i poszłam do dobrze mi znanej sypialni, mojego
przyjaciela. Nie odzywa się do mnie dlaczego? Dlaczego jestem taka
beznadziejna? Zdjęłam ubrania i wdrapałam się pod cieplutką kołderkę, bardzo
szybko zasnęłam.
Obudziłam się rano, a właściwie w południe. Na lekkim kacu w
samej koszulce zeszłam na dół. W salonie siedział Damon i Elena cali w
skowronkach. Na mój widok zaczęli się śmiać.
Zrobiłam minę pod tytułem aż tak źle?.
- wody gdzie macie wodę?
- skarbie woda jest w kranie.
- Damon bardzo śmieszne.
Weszłam do kuchni i nalałam sobie dużą szklane wody. Wróciłam
z powrotem do salonu.
Usiadłam w fotelu wyraźnie pozbawiona jakiegokolwiek życia.
- Elena?
- tak, wiem co się stało nie musisz tego mówić jeszcze raz.
- nie no to też, ale chciałam pożyczyć jakiejś sukienki.
Damon zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego dziwnie.
- no co wczoraj zostawił cię chłopak, a ty o ciuchach.
- Damon chyba miałeś coś do załatwienia prawda, masz pomóż w
organizacji przyjęcia.
- dobra będę późno.
Wyszedł szybko.
- jakiego przyjęcia co?
- no wiesz świętowanie lata, mają być wszyscy nawet sam
Klaus.
Na dźwięk jego imienia zrobiło się mi nagle ciepło.
- dasz mi tą sukienkę, bo muszę lecieć do domu.
- jasne.
Po chwili miałam już na sobie jej sukienkę. Pożegnałyśmy się
i wyszłam z domu na świeże powietrze.
Zapowiada sie super :* trzymaj taj dalej <3 powodzenia i czekam na nn xoxo
OdpowiedzUsuńBoze to bylo suoer ! Czekam na nn :-) przy okazji zapraszam do mnie http://caroline-klaus-klaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBędę śledzić! ^.^
OdpowiedzUsuń